Ranek wstał szary bez jednego promienia słońca. W moim pokoju był straszny bałagan: wszystkie ubrania porozrzucane, a książki rzucone w kąt. Za drzwiami słychać było krzyki i hałasy. Ale ja byłam ucieszona! Od razu wzięłam się za pakowanie ubrań.Skupiona na swoim zajęciu, nie myślałam co wokół się dzieje. W drzwiach zauważyłam mamę. Nerwowo przyglądała się, co robię. Od razu wiedziałam, że chce zadać mi jakieś pytanie.
- Mamo o co chodzi? - zapytałam pierwsza
- Aniu chciałam się Ciebie zapytać, dlaczego pakujesz swoje rzeczy?
- Ależ, mamo - odezwałam się - przecież jutro jadę z klasą na zieloną szkołę. Chyba nie zapomniałaś?
- Ach tak, strasznie Cię przepraszam, po prostu myślałam, że to dopiero za trzy tygodnie - odpowiedziała.
Nie przerywając zajęcia, radośnie podśpiewując, wyobrażałam sobie ferie. Ale pod koniec dnia nie było już tak wesoło. Najpierw zdenerwowała mnie moja siostra, gdyż czytała mój pamiętnik. Popłakałam się. Niechcący strąciłam pucharek z lodami czekoladowymi. Mama na mnie nakrzyczała, że poplamiłam jej nowy dywan. Okropnie się zdenerwowałam.
Dzień pożegnałam z kwaśną miną. Nie pomogła nawet myśl o jutrzejszym dniu. Długo nie mogłam zasnąć, ale i tak nie wiem, kiedy to się stało. Kiedy się obudziłam, nie zobaczyłam domów okrytych śniegiem i pochmurnego nieba, lecz piękną "krainę", gdzie słońce świeciło tak mocno, że przez chwilę nic nie widziałam. Przetarłam lekko oczy.
Byłam pewna, że jest to miejscowość, w której mieszkam, bo wszystkie budynki stały na tym samym miejscu. Zaniepokoił mnie tylko ich wygląd, a wokół niezwykły krajobraz. Zielona trawa i piękne kolorowe kwiaty, a w oddali widać było las. Mieszkania były bardzo duże. Nawet podobne do zamków, ale pomimo swych rozmiarów, nie wywierały takiego wrażenia. Od budynków w tej okolicy emanowała radość, szczęście i ciepło, a od zamków takich jak w bajkach chłód i nostalgia.
To było niesamowite, widzieć swoją miejscowość szarą i ponurą, a jednocześnie radosną i pogodną. Wszędzie gdzie patrzyłam widziałam świeże kwiaty, uśmiechające się do mnie i ptaszki śpiewające wesołe trele.
Idąc tak przed siebie trafiłam na swój dom. Postanowiłam wejść i sprawdzić czy tam też coś się zmieniło. Drzwi były zamknięte, więc zapukałam. Otworzyła mi bardzo miła pani, której nigdy wcześniej nie spotkałam. Najpierw pomyślałam, że pomyliłam domy, ale w oddali widziałam wiszące na ścianie obrazy z wizerunkami swoich dziadków i rodziców. To był ten dom.
- Czy mogę w czymś pomóc? - usłyszałam
- Nie, przepraszam, ale ja chciałam tylko obejrzeć dom od środka. - odpowiedziałam nieśmiało.
- Ależ oczywiście, proszę zwiedzaj ile chcesz - odpowiedziała.
Bez zastanowienia wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Ze zdziwieniem wpatrywałam się w porządek tam panujący. Na ścianach wisiały piękne obrazy. Mój wzrok przyciągną jednak nie obraz, ale zdjęcie. Stało na szafce. Nie wiedziałam kto to jest, więc pobiegłam do tej miłej pani. Dowiedziałam się, że na fotografii jestem ja. Kiedy to usłyszałam bardzo się zdumiałam. Nie chciałam w to uwierzyć, bo na zdjęciu była młoda dziewczyna, która wyglądała na dwadzieścia pięć lat, a ja... Ja mam przecież dopiero dwanaście.
. . .
Pomyślałam, że to wszystko wyjaśni mi strych. Szybko pobiegłam. Tak, to było to. Znalazłam tam wszystkie moje, zakurzone ubrania, książki a nawet pamiętnik. Było tam też wiele innych rzeczy, należących do mojej rodziny.
Tak więc wszystko wyjaśnione. Roześmiałam się. Trochę nie wierzyłam. Ale postanowiłam dalej zwiedzać. Było świetnie, ale najbardziej podobało mi się na zewnątrz. Zmieniła się także szkoła. Jest o wiele większa niż w rzeczywistości. Za budynkiem zauważyłam duże jezioro. Idąc w okolicy naszego przydrożnego lasku, zauważyłam wręcz rezydencję. Dawniej na tym miejscu stał domek. A teraz naprawdę duży dom. Oddychałam świeżym powietrzem i podziwiałam niezwykłą przyrodę. Nagle jakby wszystko rozpłynęło się w powietrzu.
Znów zobaczyłam szary i ponury dzień. Mimo to miałam świetny humor. Wszystkim opowiadałam jak prześlicznie będzie w naszej miejscowości w przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz