czwartek, 30 marca 2017

"Mistrz" Katarzyny Michalak - seria dla dorosłych



Ona niewinna, on niebezpieczny.
Łączy ich zbrodnia, namiętność
i tajemnica.
Jedno z nich musi umrzeć…



"Spiesząc nocą do domu, Sonia znajduje się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. Trafia w ręce mężczyzny, który nie zawaha się przed niczym.
Dziewczyna staje się pionkiem w śmiertelnej grze. Instynkt podpowiada, że powinna uciekać, ale... serce pragnie jego. Raula de Luki. Co zrobić, gdy porywacz okazuje się tyleż fascynującym, co niebezpiecznym mężczyzną?
Czy można igrać z ogniem... i w nim nie spłonąć?"


Rozpoczynając tą lekturę i czytając pierwsze strony prologu, nie dowierzałam, że książkę napisała kobieta – polka. Po pierwsze nigdy nie byłam przekonana do pozycji książkowych polskich autorów, zupełnie nie wiem dlaczego, po prostu bardziej przemawiały do mnie książki obcokrajowców. Już wiem, że to błąd!Po drugie, nie jestem już taka młodziutka jak kiedyś :) i myślałam, że po przekroczeniu pewnego wieku nie jest człowiek zdolny do opisywania i pewnie przeżywania tak „namiętnych” scen jak przedstawione w książce… Autorka, Pani Kasia ewidentnie wyprowadziła mnie z tego błędu!


Po przejrzeniu innych pozycji K. Michalak okazało się, że już czytałam jedną z jej książek, a mianowicie „Sklepik z niespodzianką. Bogusia”. Pamiętam, że bardzo mi się podobał lekki styl pisania i historia. Jednakże „Mistrz” to dla mnie MISTRZOSTWO! 


Książkę wręcz „pochłonęłam” w trzy noce. Oj rzadko się zdarza żebym za pierwszym podejściem przeczytała 120 stron :) - w tym przypadku tak było - to pierwszy plus dla książki.


Zbrodnia, tajemnica, namiętność, miłość   - to cztery elementy książki, które do mnie trafiły. Zdecydowanie opisują fabułę i akcję książki. 


Już od pierwszych stron lektury autorka wprowadziła element tajemnicy. Nie wiadomo, kto i w jakim celu wynajmuje piękną kobietę - lekkich obyczajów jak się okazuje. Dalej pogłębia elementy swej tajemnicy, dzięki czemu czytelnik zwiększa swoją ciekawość i apetyt na kolejne strony. Chce więcej i więcej :).


Jak dla mnie, tak szczegółowe opisy seksu w książce były ogromnym zaskoczeniem. Myślałam, że słowo „namiętność” na okładce mojego wydania mam utożsamiać z subtelnością, delikatnością i grzecznymi miłosnymi gestami. A tu zaskoczenie. Dla mnie pozytywne, a dlaczegóż by nie? Taki zabieg, mam na myśli opisy scen erotycznych, bardzo urozmaica książkę i daje dozę podniecenia. Z jednej strony mafijne porachunki i niebezpieczny, przystojny facet, z drugiej strony samotna kobieta, która „przez przypadek” trafia między wódkę, a zakąskę. 


Może i to nie realne, ale w końcu nikt nam nie broni wytężyć umysł i trochę pofantazjować. A czytając opisy seksu można się zatracić i zatrzymać w czasie ;).

W książce doszukałam się pewnej gry słów, wyrażonej w ironicznych wypowiedziach postaci, które nie raz mnie rozśmieszyły. Lekturę czytałam z lekkością, nie męczyła mnie, akcja działa się szybko, bez zbędnych długich opisów czegokolwiek.

Zakończenie
 
Szczerze mówiąc byłam zaskoczona i "poirytowana" zakończeniem książki. Raul właśnie odnalazł i odważył się na miłość. Do ostatnich stron książki miałam nadzieję, że główny bohater ujawni się w ostatnim momencie, że wyjaśni się tak naprawdę najważniejsza kwestia zakończenia... Pewnie byłoby to zbyt piękne i nierealne. No cóż ja płakałam czytając koniec książki. Łzy same ciekły strużką.

A, zapomniałabym wspomnieć o ukrytym "fachu" Raula. Nawet nie śmiałam pomyśleć, że jest on tajnym agentem, który rozpracowuje siatkę przestępców... Jak dla mnie cała tajemnica i zagadkowość książki jest warta polecenia!  


Z czym się nie zgadzam – w odniesieniu do komentarzy innych (dotyczy recenzji z lubimyczytac.pl)

Opis książki odnaleziony na tej stronie wyjaśnia nam: „(„Mistrz”) To sensacyjna powieść tylko dla dorosłych, pełna erotyzmu, namiętnych scen, nie przekraczających jednak granic dobrego smaku. Jest w niej wszystko, czego szukają miłośnicy gatunku: zbrodnia, tajemnica, intensywne relacje między bohaterami i bardzo gorąca atmosfera.”


Mimo, że nie przeszkadzają mi opisy erotycznych uniesień, to nie zgadzam się z podkreślonym wyżej wyrażeniem. Dla mnie granice dobrego smaku byłyby w opisach pocałunków, pieszczot owianych tajemnicą, scen erotycznych przedstawionych subtelnie, a nie wulgarnie – bo tak jest w książce. Dlatego opis jest według mnie nie zgodny z prawdą :).

Kolejnymi zarzutami do książki były opinie, że jest mało wartościowa, odbiega od realizmu, nie ma nic wspólnego z mafią, jest infantylna. A może ona właśnie taka miała być? Ja sama nie wiem co kierowało autorką, że ułożyła akcję tak, nie inaczej. Zresztą skoro miała być dla dorosłych to jest. Ci co wytykają, że mało jest akcji mafijnych - chyba są inne książki, które odzwierciedlają wasze potrzeby. Ja osobiście nie gustuje w takowych więc bardzo się cieszyłam, że nie jest za wiele szczegółów o narkobiznesie. Zresztą w tej tematyce wolałabym przeczytać coś na faktach, przynajmniej miałabym realny zarys tematyki.

Przede wszystkim erotyzm
Czytając opinie o książce niektórzy są oburzeni że Michalak opisuje erotyczne sceny w sposób tak wulgarny i przedmiotowy. Przepraszam, ale ci których to uraża to jacyś święci są? Nie uprawiali nigdy sexu? Nie oglądali filmów dla dorosłych? Boją się nazywać intymne sytuacje, sceny i narządy w sposób wulgarny? Na blogu Katarzyny Michalak  jest wyraźnie napisane, że „Mistrz” jest książką należącą do serii dla dorosłych. Dlatego samo przez się mówi że dla dzieci, przeznaczone nie są i można się domyśleć co może być w niej zawarte… 


Moim zdaniem, jeśli komuś nie pasuje taki czy inny styl pisania to po pierwszych stronach (bo już tu spotykamy się z erotycznymi opisami) odkładam książkę na półkę i dalej nie czytam.


Wszystko jest dla ludzi, autorzy poruszają wiele tematów – poważnych, mniej poważnych, kontrowersyjnych, mało istotnych. W dzisiejszych czasach nie ma tematów tabu. Jesteśmy wolni, więc można mówić i pisać co się chce, i co najważniejsze nie każdy musi tego słuchać i czytać.

środa, 29 marca 2017

"Kupiona i sprzedana" Megan Stephens

Niestety mam już tak, że jak nie czytam to nie czytam, a gdy już zachcę mi się zajrzeć do dobrej książki, zaczynają mnie interesować wszystkie pozycję. Tak też było w tym przypadku. Zaczęłam coś z zupełnie innej pułki, gdy teściowa oddała mi właśnie opis sześciu lat życia "kupionej i sprzedanej" Megan Stephens.

Jest to jedna z tych pozycji, którą pochłaniam "na raz". Gdy zajmowałam się sprawami codziennymi nie mogłam się doczekać kiedy zaszyję się, żeby dalej poznawać losy bohaterki.

Nie chcę opisywać książki, mijałoby się to z zamiarem tego co chce napisać. A chciałabym tylko wyrazić swoją opinię o książce. 

To co już wspomniałam czyta się ją jednym tchem. W trakcie lektury nasuwało mi się wiele pytań: dlaczego, w jakim celu, po co? Sama próbowałam się postawić w roli autorki. Najgorsze co mną wstrząsnęło w trakcie czytania to tak naprawdę zachowanie Megan. Dlaczego? Każdy będąc w jakimkolwiek niebezpieczeństwie chce się ratować, jak to się mówi: „Tonący brzytwy się chwyta”, a ona? Mając kilka razy podaną na tacy ucieczkę od swych stręczycieli rezygnuje. No cóż po dłuższym przemyśleniu, my, tzn. ludzie, którzy nie przeżyli tego co główna bohaterka, faktycznie możemy nie rozumieć osób uzależnionych od innych. Jak sama wspomina lęk nie pozwalał jej postąpić inaczej, była dziewczyną spragnioną uczuć, szukała choćby namiastki szczęścia. Szkoda tylko, że widziała to jedynie w handlarzach bez skrupułów. Ja osobiście stwierdziłam, że dużo w jej zachowaniu i wyborach jakie dokonywała wynikało z tego jak potoczyły się jej losy jeszcze w Anglii zanim zaczęło się jej piekło w obcym kraju. Życie rodzinne młodej dziewczyny przełożyło się na jej decyzje na przyszłość. Zaburzona została hierarchia wartości dziewczyny. Dlatego brnęła w bagno, w którym się znalazła. 


Nie wyobrażam sobie jednak jak musiała być zastraszona, że nie widziała wyjścia z sytuacji, w której się znalazła. Jej oprawcy byli doskonale przygotowani, wiedzieli jak dotrzeć do psychiki swojej ofiary, by ta była im oddana. Doskonałym terminem określającym postępowanie Megan jest syndrom Sztokholmski. Dziewczyna była już tak uzależniona od swoich prześladowców i "właścicieli", że nawet sama pomagała im w ucieczce przed policją, taiła przed innymi prawdę w jakiej sytuacji się znalazła, żal było jej ludzi, którzy ją kupowali i sprzedawali, gdy okazywało się, że są oskarżani o sutenerstwo. Znalazła się w błędnym kole. 

Wstrząsnęły mną brutalne sceny, które opisuje bohaterka. Nie mogłam uwierzyć (i nadal nie mogę przyjąć tego do świadomości), że zdarzają się takie rzeczy. Kobiety, a nawet nastolatki kupowane i sprzedawane, wykorzystywane seksualnie bez jakichkolwiek skrupułów dla korzyści majątkowych. Największe obrzydzenie czuje do mężczyzn, którzy te biedne dziewczyny właśnie kupują i każą im robić tak okropne rzeczy, tylko dla własnej, chorej przyjemności. 
Polecam książkę, dla uświadomienia sobie jak szeroki zakres ma sutenerstwo na całym świecie.

wtorek, 28 marca 2017

Z teściową żyć

Chleb powszedni  żon mieszkających pod jednym dachem z teściową...

Tak zdaję sobie sprawę, że działa to również w drugą stronę i bywa też tak, że i faceci mieszkają ze swoimi teściowymi, ale wybaczcie, dzisiejszy post będzie z mojego punktu widzenia. Czyli? To ja mieszkam u małżonka od prawie trzech lat...

Hmmm od czego by tu zacząć??? Tak, a więc może od początku.
Przed a nawet chwilę po ślubie zawsze jest ładnie pięknie. Ileż można się osłuchać, że nasza już nowa mamusia też miała przejścia ze swoją teściową, no ale ona wie na czym rzecz polega, jest nowoczesna, bardziej "ucywilizowana", ona nie robi problemów, jest świadoma, że nowożeńcy chcą po swojemu, nie będzie się wtrącać bo to nie wypada, żyjcie swoim życiem itp. itd.

Eh żeby to tylko było tak pięknie, niestety nie jest. Podejrzewam, że średnio po pół roku wszystko się wyjaśnia. W moim przypadku był to czas po urodzeniu dziecka. Oczywiście miałam swoje zdanie, ale gdy już się urodziła moja córcia miałam wrażenie, że ja nic nie wiem, a raczej nie mam prawa wiedzieć bo to matka mojego męża wychowała dwóch synów i jej doświadczenia i porady trzeba brać pod uwagę. Nie byłam bardzo młodziutką mamą, tym bardziej, że opiekowałam się młodszym rodzeństwem w domu i nie straszne mi były pieluchy, byłam obeznana w noworodkowych i dziecięcych tematach. Bardzo chciałam sama do wszystkiego dążyć. Nawet jeśli miałabym uczyć się na błędach. Niestety z teściową się nie da, na każdym kroku zasugeruje Ci porażkę.

Druga sprawa to TWÓJ mąż. No cóż jak teściowa miała dwóch pupilków (a raczej trzech włączając teścia :)) i to ona wie, gdzie są śrubki w domu to wiedzcie, że pępowiny nigdy taka matka nie odetnie. Nawet jeśli jej jeden z synów (mowa o bracie męża) mieszka 600 km od domu ona i tak musi zapytać czy ma pełną lodówką, czy zapłacił rachunki lub też może poszedłby do lekarza bo to gardło boli go już tak długo. Gorzej jest z synusiem w domu. Och chyba musisz zrobić kanapki do pracy D., on to musi zrobić te badania, na które dostał skierowanie, chyba opony będziecie wymieniać w aucie, niech weźmie sobie tą grubszą kurtkę do pracy. :/ Masakra po prostu.

Kolejną rzeczą jest wystrój mieszkania, no cóż zajmując dwa pokoje na górze może i mam gdzie sobie urządzać po swojemu wnętrze, ale co jeśli chodzi o wspólnie zajmowane pomieszczenia, tym bardziej, że masz świadomość, że to ty się tu wprowadziłaś i tak naprawdę nie masz tu prawa nic zmieniać, co najwyżej powiedzieć swój pomysł. Mam takie przekonanie, że jeślibym chciała pomalować pokój na turkusowo, nawet gdyby nie podobało się to mężowi to i tak bym to zrobiła. Ale wiedząc, że główna dowodząca nie lubi tego koloru no przecież jej nie zmuszę.

Chyba ostatnim problemem jaki mnie rusza, jest brak prywatności. Przyjeżdża mąż z delegacji, nie można z nim swobodnie porozmawiać, przywitać się, pośmiać, w swoich czterech kątach też nie koniecznie bo córka ciągle woła babcie na górę, nie mogę zrobić D. niespodzianki urodzinowej, nie mogę pochodzić bez biustonosza (bo może tak lubię), no cóż nie mówiąc już o czym innym… Ach nie wspomniałam o nieumytych naczyniach i stercie brudnych ubrań. A może ja nie mam ochoty tego sprzątać zaraz po obiedzie tylko za dwie godziny, kiedy odpocznę i spędzę czas z MOJĄ rodziną.

Oświadczam wszem i wobec nigdy nie będzie dobrze, nawet jeśli wspomnisz o swoich spostrzeżeniach mężowi, on powie, że przesadzasz, a może chcesz wrócić do mamusi, wyolbrzymiasz, i nie wymyślaj. No i temat skończony…. Dlatego przez dwa i pół roku mieszkania u teściowej zauważyłam, że <teściowa zawsze ma rację>. W jakich sprawach zapytacie? No więc:
  1. Ona wie najlepiej czego jej syn potrzebuje.
  1. To jest jej dom i wypadałoby powiedzieć co podoba się Tobie, ale ostateczny głos oddać teściowej.
  1. Ty, mąż lub nie daj Boże Wasze dziecko jest chore? Słuchaj się teściowej to jest skarbnica wiedzy medycznej.
  1. Robisz zakupy i zapomniałaś o mleku, no przecież Tobie zawsze zdarza się o czymś zapomnieć, ale teściowej już nie!
  1. Nawet jeśli przynosi plotki to i tak to co mówi jest prawdziwe :).
Hmm czyżby więc teściowa była wszechwiedząca? Muszę Wam powiedzieć, że moja TAK, szkoda tylko, że w swoim przekonaniu... Powoli zaczynam się na nią uodparniać. Plusem jest dla mnie, to że wyjeżdża w lato za granicę. O jejku jaki mam wtedy luz, jestem Panią we własnej skórze. Nawet nie wiecie jak jestem wtedy szczęśliwa, nie przeszkadza mi, że nie mam dla siebie czasu i muszę się zająć wszystkim w domu często chodzę spać zmęczona, a wręcz wykończona, ale SZCZĘŚLIWA.

Jeśli uraziłam teściowe odbiegające od tego opisu to przepraszam. Nie generalizujmy, pewnie wszystkie takie nie są, ale jeśli zdarzy się procent tych teściowych, które są aniołami to dziewczyny gratuluję i pozdrawiam :).

poniedziałek, 27 marca 2017

Zaczęło się od morderstwa

Byłam jeszcze w szkole podstawowej? Hmm tak, tak to była ostatnia klasa, kiedy się to rozpoczęło... Założę się, że gdybym mieszkała w wielkim mieście obcy mi ludzie pomyśleliby, że jestem nawiedzona i nienormalna. To w głowie się  nie mieści żeby dziewczyna dopiero co wchodząca w wiek nastu lat uwielbiała kryminalne książki :).

 Pamiętam jak dziś, dzień, a raczej wieczór gdy w telewizji obejrzałam film pt. "Morderstwo w Mezopotamii". Bardzo mi przypadła do gustu fabuła ekranizacji i jej sceneria. Temat podsycił jeszcze mój tata, mówiąc, że film powstał na motywach powieści angielskiej pisarki i swego czasu też miał manię na punkcie jej książek.

Od tamtego czasu dostałam hopla i ja :)

Coraz bardziej mnie to wciągnęło. Zaczęłam dużo szperać i podpytywać jeszcze wtedy w bibliotece jakie są dostępne książki i oczywiście pierwszą jaką wypożyczyłam było "Morderstwo w Mezopotamii" :) Mimo, że już wiedziałam o co chodzi chciałam sprawdzić czy aby na ekran telewizji zostały przeniesione wszystkie szczegóły zawarte w wersji pisanej. Po drugie nie wiem dlaczego ale mam już coś takiego, że jeśli nawet obejrzę jakiś film na motywach książki od razu szperam i szukam gdzie jest dostępna i czy mam możliwość jej dostania w swoje rączki ;). Jednak wolę wpierw przeczytać i wyobrazić sobie sceny po swojemu niż iść na łatwiznę (no ale ten temat może zostawię na innego posta).

Swego czasu stworzyłam cały album o A. Christie. Spisywałam skrupulatnie jej życie, powieści, przygody. Powstała wersja pisana ręcznie i na komputerze, heh cóż brak zajęcia chyba bo wszystko w Internecie było. Ale nieważne, był to mój konik :) I tak oto doszłam do prześladowania książek Agaty Christie w naszych wiejskich bibliotekach.

Mam już na swoim koncie sporo przeczytanych pozycji. Jednak co do liczby napisanych przez autorkę powieści jest to kropla w morzu. Dla ciekawskich udostępniam link, który przekieruje was do utworów tej autorki. Listę tych które przeczytałam już Wam aktualizuję:
"Samotny dom"
"Śmierć lorda Edgware'a"
"Śmierć w chmurach"
"Karty na stół"
"Morderstwo w Mezopotamii"
"Zerwane zaręczyny"
"Niedziela na wsi"
"Pora przypływu"
"Przyjdź i zgiń"
"Trzecia lokatorka"
"Wigilia Wszystkich Świętych"
"Noc w bibliotece"
"4.50 z Paddington"
"Zwierciadło pęka w odłamków stos"
"Nemezis"
"Morderstwo to nic trudnego"
"Godzina zero"
"Śledztwo na cztery ręce"
"Dom nad kanałem"
"Próba niewinności"
"Zakończeniem jest śmierć"
"Mężczyzna w brązowym garniturze"
"Pajęczyna"
"Detektywi w służbie miłości"
"Dopóki starczy światła"
"Niedokończony portret"
"Morderstwo w Orient Expresie"
"Brzemię"
"12 prac Herkulesa"
"Tajemniczy Pan Quin"
"Samotna"
"Tajemnica Bladego Konia"

Pogrubiłam tytuły, których fabuła zapadła mi w pamięci, co jest jednoznaczne z faktem, że można spokojnie je czytać :)

Osobiście uważam, że powieści i opowiadania tejże autorki są naprawdę godne polecenia. Sam fakt śledzenia historii i zagadki jaką stwarza powieściopisarka jest zatrważający. Byłam w szoku jak nieraz próbowałam zgadnąć kto jest sprawcą morderstwa, będąc przekonana, że w 100 % jest to ta osoba a w rezultacie okazywał się ktoś inny. Zagadki są tak skomplikowane, że czasem się zastanawiam jak pisarka się w tym odnajdywała :).

Dla lepszego wczucia się w angielskie powieści polecam poszperać na stronie poświęconej A. Christie. Można się tam dowiedzieć dużo ciekawych rzeczy.

Niestety jakoś po okresie gimnazjalnym odeszłam od tych pozycji książkowych. No cóż myślę sobie, że może weszłam w jakiś inny okres dojrzewania ;) Ale nie powiedziałam ostatniego słowa i z pewnością jeszcze sięgnę po jej powieści.

Film &quot;Wciąż ją kocham&quot;

Amerykański melodramat w reżyserii Lasse Hallstrӧma z roku 2010. Film oparty jest na powieści o identycznym tytule "I wciąż ją kocham...